Jest już grudzień , a ja jestem odcięta od wszystkich przez trzy tygodnie i nie chce wracać do szkoły , nic nie ma sensu. Ciocia zaczyna się poważnie martwić , mówi , że załatwi mi zwolnienie lekarskie . Gdyby ktoś się tylko o tym dowiedział miałybyśmy niezłe problemy , za trzy dni święta , a nie ma śniegu , ostatni śnieg spadł podobno pięć lat temu. Święta bez śniegu to nie święta. Kiedy tak leżałam na łóżku w piżamie zobaczyłam mój telefon na szafce nocnej , dalej był wyłączony i przez chwile zastanawiałam się czy nie sprawdzić czy ktoś sie martwi , ale nagle ktoś zapukał w drzwi na dole , pomyślałam , że to ciocia pewnie sie urwała wcześniej i przyszła z zakupami . Odkluczyłam drzwi , otworzyłam ... Ale to nie była ciocia to był Kastiel , Rozalia i...i chłopak którego nawet nie znałam..Lysander.
- Co ty sobie myślisz Alex ?!?!? Zostawiłaś mnie samą na trzy tygodnie z tymi debilami, nie wiem nawet czemu i jeszcze masz wyłączony telefon cały czas ! - wykrzyczała mi prosto w twarz.
- Co się z tobą Alex dzieje , wiesz ile mnie męczyli żeby tu przyjść. - powiedział Kastiel.
- Skoro nie chodzisz tyle do szkoły to musi być coś poważnego , nie możesz po prostu chorować . - zaczął wnioskować Lysander.
A ja po prostu zamknęłam im drzwi przed nosem ... Nie chciałam odpowiadać na ich pytania. Nie chciałam z nimi rozmawiać , wszystko było trudne. Przez pare minut Kastiel walił w drzwi i było słychać jak Rozalia i Lysander próbują go odciągnąć i uspokoić. Wróciłam na góre na swoje łóżko . Telefon dalej mnie kusił żeby go włączyć i w końcu włączyłam , miałam dużo wiadomości , bardzo dużo tak samo jak nieodebranych połączeń. Oni nie są moimi przyjaciółmi i nigdy nimi nie będą , martwią się , ale mnie nie znają ... Jedyną osobą , która mnie zna lub znała to Niko i moja mama.
Gdy wróciła ciocia przekonała mnie żebym poszła jutro do szkoły i będę miała spokój na kolejne dwa tygodnie , więc pójde.
Następnego dnia rano szybko się ubrałam. Czarne rurki , zwykły biały T-shirt i bordowa bluza z kapturem. Ciocia sama przygotowała mi torbe , włożyła jakiś świstek od "lekarza" , dwie butelki wody , kanapke i dwie mandarynki. Przed wyjściem spięłam włosy w koka , ubrałam czarne botki i nałożyłam ciemno-zieloną parke. W szkole próbowałam unikać wszystkich pytań , ale i tak musiałam trafić na Rozalie. Na wszystko odpowiadałam, że nie mam teraz czasu i pobiegłam do Nataniela żeby oddać mu ten świstek . Powiedzia£, że miło znowu mnie widzieć i życzy miłego dnia. Kiedy tylko się odwróciłam i miałam zamiar wejść do sali wpadłam na Kastiela , a raczej on to zrobił specjalnie...
- Hej , gdzie sie tak spieszysz. Obiecałem coś i musimy pogadać odrazu mówie , że nie obchodzi mnie to czy chcesz ze mną gadać czy nie . - powiedział stanowczo.
- Najpierw trzeba mieć o czym , a teraz sory ,ale przez Ciebie nie mogę wejść do sali.
Nagle ktoś podbiegł od tyłu i zawiązał mi jakąś szmatke na oczach , a później podniósł i zaniósł gdzieś , wydawało się to dość daleko. Postawił mnie i odszedł. Ktoś złapał mnie za rękę. Był to Kastiel , bo po chwili powiedział , że nie mam sie czym denerwować i zdjął mi z oczu tą szmatke.
- Możesz mi powiedzieć co wy odpierdalacie? - nie wytrzymałam już , byłam zbyt zdenerwowana.
- Spokojnie , taka grzeczna dziewczyna i takie słowa? Ktoś tu pokazuje pazurki. - chłopak zaczął się uśmiechać , ja zresztą też.
- Gdzie my jesteśmy? Strasznie tu zimno.
- Może dlatego , że jesteśmy na odkrytym poddaszu szkoły , jest zima i ze względu na wysokość wieje tu mocny wiatr. - odparł śmiejąc się .
- Nie wiedziałam , że jesteś aż tak mądry. - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Dużo rzeczy o mnie nie wiesz.
- Ale mogę się dowiedzieć .
- Teraz to ja musze się dowiedzieć co się z tobą stało.
- Chodzi o mojego przyjaciela , w sumie nie wiem po co ci o tym mówie ...
- Mów dalej , wystarczy , że ja wiem.-chłopak usiadł pod ścianą koło drzwi wpatrując się we mnie z nadzieją , że usiąde koło niego i się przed nim otworze , ale na marne .
- Cześć. - tylko tyle mu powiedziałam i wybiegłam stamtąd jak najszybciej mogłam. Niestety jestem chodzącym nieszczęściem i w połowie schodów zleciałam na sam dół ... Ból był cholernie mocny, leżałam przez chwile skulona, tylko przez chwile , bo Kastiel mnie podniósł.
- Widzisz przedemną nie uciekniesz.
- Dajcie wy mi wszyscy spokój... Wiem , że to Roza , ja wszystko wiem ... Co wy myślicie , że jestem głupia ?
- To nie tak... Rozalia się o Ciebie martwi , mało mnie to obchodzi , ale przyczepiła się do mnie i nie dawała mi spokoju.
- I wszystko już jasne ... Jaka ja głupia byłam , że przez chwile pomyślałam , że ci na mnie może zależy ...Postaw mnie .
-Alex..
- Głuchy jesteś? Postaw mnie ! Powiedz Rozalii , że jak czegoś chce to niech sprawy załatwia sama i ty nigdy więcej się do mnie nie odzywaj , nie chce was wszystkich znać. - mówiąc to wszystko łzy zaczęły spływać mi po policzkach...i zadzwonił dzwonek na przerwe, wszyscy wyszli z sal i patrzyli tylko na nas.
- Alex... Uspokój się.
- Nigdy więcej sie do mnie nie zbliżaj.-Już miałam odejść, kiedy podeszła do nas nauczycielka matematyki i zapytała czemu nie było nas na pierwszej lekcji.
- Dajcie mi spokój...