wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 11 - Dachowce

   Obudziłam się w środku nocy, normalnie to co się zdarzyło uznałabym za jakiś chory sen ,ale drzwi balkonu były otwarte , a ja czułam na sobie zapach jego perfum. Męskich perfum. Mogłabym czuć tylko ten zapach do końca życia...ale zaraz? O czym ja myślę? Jak ja pokaże się w szkole? Będę go , przecież unikać. Wyszłam na jakąś idiotkę, co mnie opętało? Co jego opętało? Walić...idę dalej spać.
    Rano balkon był już zamknięty , do pokoju wpadało światło. To ciotka rano odsłoniła okna , co ją tak naszło? Nieważne... Po skończeniu wszystkich porannych czynności zostało mi tylko pół godziny na ubranie się , zdecydowanie za mało. Nawet nie wiedziałam co na siebie założyłam , a co dopiero pamiętała czy na pewno zakluczyłam drzwi , mimo moich starań i szybkiego tempa i tak w szkole byłam niecałe 5 minut po dzwonku. Pierwsza biologia , no pięknie. Wchodzić czy nie? Raz kozia śmierć, mówią. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek. Przez dłuższą chwile tak staliśmy , nie chciałam przekonać się kto to mnie złapał za ten nadgarstek , bałam się , że to Kastiel.
- Hej , Alex długo Cię nie było. Dyrektorka kazała mi z tobą pogadać.
- Ah.. Nataniel to tylko ty , już się wystraszyłam, że..
- To Kastiel? Zrobił ci coś? Może groził? Powiedz to się nim zajmę.
- Nie , nie to nie to. Zresztą to mało istotne. Przepraszam , ale spieszy mi się na lekcje biologi , tobie chyba też powinno.
- Nie teraz , później nam usprawiedliwią. Chodź ze mną. - powiedział stanowczo chłopak.
- Skoro to takie ważne. - Podążyłam za blondynem prosto do pokoju gospodarzy. - Trzymaj, to usprawiedliwienie za półtora miesiąca.
- Byłaś u psychologa?
- Każdy powinien chodzić tam gdzie jest potrzeba i nie wtrącać się w czyjeś życie , nie sądzisz?
- Spokojnie , to mój obowiązek martwić się o uczniów naszej klasy i nie tylko. Pewnie masz zaległości , a niedługo mamy egzaminy semestralne.
- Jakie egzaminy semestralne?
- Są pisane tylko po zakończeniu pierwszego semestru , dlatego nauczyciele nie robią tu dużych testów. Mogą jedynie zrobić kartkówki, których i tak nie robią. Wracając do tematu , dyrektorka zaproponowała abym trochę z tobą powtórzył materiał. Pasuje ci dzisiaj i jutro po lekcjach ?
- Tak , dziękuje. Pierwszy raz spotykam ludzi, którzy aż tak się kimś interesują...to miłe uczucie , ale też dziwne. Dlatego musicie zaakceptować moje zachowanie.
- Nie masz za co dziękować , rozumiem. Tak przy okazji to trzymaj notatki z wszystkich twoich opuszczonych lekcji.
- Dzięki, Nat. - odwróciłam się w kierunku wyjścia.
- Dokąd idziesz?
- No na lekcje. - odparłam zdziwiona.
- Nie opłaca się. Lepiej zostań zjedz śniadanie, zanieś kurtkę do szatni.
- To nie ty powinieneś świecić przykładem i kazać wracać mi na lekcje?
- Zdarzają się wyjątki. - odparł z promiennym uśmiechem.
- To zaraz wracam. - również odparłam z promiennym uśmiechem.
    Mam za sobą już pierwszy semestr , a nie znam prawie nikogo w klasie. Jedynie Nataniel , Kastiel , Rozalia i Iris, to trochę dziwne. W sumie dziwniejsze jest to , że wszyscy tak gadają o jakiejś suczowatej Amber , a ja jeszcze nigdy jej nie spotkałam , może nawet lepiej?
- Dzień dobry. -przywitałam przyjaźnie szatniarkę.
- Dzień dobry , kto tu się tyle spóźnia? - zapytała wesoło starsza kobieta.
- To tylko dzisiaj jakoś tak wyszło.
- Mam nadzieje.
- Miłego dnia ! -powiedziałam z uśmiechem.
    Kolejna lekcja to chemia...zaczyna się dopiero o 12 . Straszne mają tu przerwy między lekcjami. Aż dziwne , że uczniom chce się tu siedzieć.
- Nataniel zapomniałam zapytać..nie wiem czy powinnam. To tylko plotki. - zaczęłam wchodząc do pokoju.
- Opowiadaj , chętnie posłucham.
- No bo jest taka blondynka , podobno straszna z niej szmata. Ma chyba na imię Amber , miałeś z nią kiedyś do czynienia?
- Tak , miałem. Amber to moja siostra.
- P-przepraszam , ja nie wiedziałam.
- To prawda , że jest wredna i potrafi czasem pokazać się z tej dużo gorszej strony , ale bez przesady.
- Możliwe.
- Opowiedz coś o sobie , to dziwne , że jesteś w klasie już tyle czasu , a nikt nic o tobie nie wie. Cała klasa uważa , że jesteś taka tajemnicza.
- Przeprowadziłam się ze stolicy , pewnie pomyślisz, że to głupota , a ja stwierdzam , że życie w takim małym mieście jest lepsze. Mieszkam z ciotką , bo moja mama nie żyje , a z tatą nie mam kontaktu. Ostatnio przeżywałam trudne chwile z przyjaciółmi , dokładniej śmierć jednego z nich.
- Strasznie mi przykro,tak ci współczuje.
- Nie no luz , trzeba sobie radzić. Oo przepraszam , muszę odebrać. - Halo , Karen ? Coś się stało? Bo wiesz ja mam w tych godzinach szkołę.
- Alex ...Jestem w ciąży !!!
- Co? Ale...Zaraz , to super znaczy chyba , sama nie wiem , chyba rozumiesz.
- Ja też sama tego nie wiem. Chciałam żebyś wiedziała , w końcu jesteś częścią mojej rodziny.
- Tak , wiem. Ja się ciesze , że tak bardzo o mnie myślisz , ale teraz naprawdę to nie jest dobry moment. Odezwę się wieczorem.
- Coś nie tak? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Nie po prostu to tylko moja ciocia , ona zachowuje się czasem gorzej niż dziecko.
- Skoro tak uważasz.
- Chciałbyś coś jeszcze wiedzieć?
- Co robiłaś w takiej stolicy? No ze znajomymi?
- W okresie letnim zazwyczaj siedzieliśmy w lesie przy ognisku z gitarą albo jeździliśmy 20 km od stolicy nad jezioro. Wiosną zawsze pożyczaliśmy od wuja Kentina jakieś motory i jechaliśmy na pole. Zawsze mieliśmy jakieś wypady , nie było nudno.
- Pewnie miałaś dużo atrakcji. Nie chciałbym być niemiły , ale zaraz jest dzwonek i muszę czymś jeszcze się zająć.
- W takim razie miłej pracy i do zobaczenia na chemii. - wyszłam tak szybko ,że nie zdążył mi nawet odpowiedzieć. Muszę znaleźć Rozę. Pewnie mnie zabije.
- Cześć , hm..Kim ,tak?
- Ta. Coś nie tak?
- Nie , nie ,ja tylko szukam Rozalii , wiesz gdzie mogę ją znaleźć ?
- Właśnie do nich idę, są w sali A ,chcesz to chodź.
- Dzięki.
- Tak właściwie to jak ty miałaś na imię? - zapytała ciemnoskóra.
- Alexandra , ale błagam mów mi Alex.
- Spoko , ale malutka jesteś. Ile masz tego wzrostu?
- Mam dokładne 160 , ale zapewniam ,że jestem dobra w kosza i siatkę pomimo wzrostu.
- Przekonamy się. Tak w ogóle to czemu nie było cię na pierwszej lekcji ? Czyżby wagary?
- Wagary nie są takie złe , ale nie. Musiałam pogadać z Natanielem , teoretycznie to on zaciągnął mnie.
- Nasz kochany przewodniczący...uważaj na niego ,bo jeszcze się przyzwyczai.
- Do czego?
-  Jeszcze masz czas żeby się przekonać jaki jest naprawdę.
- Brzmi strasznie , ta sala to ta , no nie?
- Ta.
- ROOOOZALIA ! - wykrzyczałam rzucając się na przyjaciółkę.
- Gdzieś ty była ! Miałaś nie być w szkole przez pierwszy tydzień , a nie ponad miesiąc !!
- Wyluzuj , miałam małe problemy.
- Jak zwykle. Tak ogólnie to nie miałaś okazji wcześniej poznać dziewczyn . Violetta ,Melania , Peggy ,ale przy Peggy lepiej uważaj co mówisz.
- Ej ! - krzyknęła z oburzeniem Peggy.
- Resztę już chyba znasz ,mówiąc resztę mam na myśli Kim ,bo Iris znasz.
- Tak, tak. Rozalia musimy pogadać.
- Nie możemy tutaj? W końcu musisz się jakoś zintegrować.
- O tym akurat nie.
- No dobra , sorry dziewczyny.
- Spoko. - odpowiedziały wszystkie równo.
- Chodź,  tam pod schody. - pociągnęła mnie za sobą białowłosa. - gadaj.
- Chodzi o Kasa.
- Domyśliłam się.
- Spałam z nim.
- COO?! Jak ? Co?!
- Ciszeeeej ! Nie w takim sensie jak myślisz. Wbił mi do pokoju przez balkon , później oboje zaczęliśmy coś pierdolić głupiego i zasnęłam w jego ramionach.
- Podobało ci się ,co? - przyjaciółka głupio się tylko uśmiechała.
- No tak ,  ale dziwnie się z tym czuje.
- Jesteście razem?
- Nie wiem.
- To masz okazje się przekonać , bo idzie tutaj.
- Co?! Nie ! Mnie tu nie było ,cześć ! - wbiegłam przez drzwi , które prowadziły na dach szkoły.
    No pięknie , nie mogłam wybrać lepszej drogi ucieczki. Wkopałam się. Co jak mnie widział? Zaraz tu będzie.
- A to mi mówią ,że zachowuje się jak dziecko. - powiedział podchodząc od tyłu i obejmując mnie w talii.
- Nie strasz mnie tak.
- Czemu uciekłaś?
- Bo jestem głupia.
- Nie zaprzeczę. Dalej chcesz buzi , co?
- Nie.
- Co?
- Żartowałam idioto.

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 10 - Rudy na balkonie.

    Minął miesiąc. Czułam ,że będą problemy , ale nie chciało mi się wracać do tej szkoły. Kentin dawno wrócił do internatu , a ja wróciłam do domu po sylwestrze. Moja ciocia nie radzi sobie , widzę ile sprawiam jej trudu , a nic nie robię. Rozalia też dała mi spokój , nie dzwoni od wtedy , może powinnam?
- Nie myśl tyle. - powiedziała ciotka wychylając się zza drzwi.
- Obiecałam sobie ,że po pogrzebie będę żyć normalnie. Jak zwykle zawodze.
- Zacznij od skończenia z żalami , uśmiechaj się troche i bądź miła...może wpuść tu troche światła  - sugerowała jak zwykle uśmiechnięta i pogodnie nastawiona.
- Gdyby to było proste. - położyłam się znowu na łóżku i wzdychałam.
- Jest. Tylko to my wyolbrzymiamy problemy. Schodząc z tematu idę zaraz do sąsiadki , a ty chciałaś zacząć żyć normalnie , chodź ze mną. Ma trzech synów , jest w czym wybierać. - powiedziała wesoło kobieta.
- Zaraz, zaraz , co powiedziałaś ? - zapytałam zdziwiona zachowaniem kobiety.
- Nic. Będziesz miała towarzystwo , a teraz daje ci 15 minut i wychodzimy.
   Pierwszy raz niepotrzebowałąm dużo czasu nad zastanawianiem się co ubrać. Postanowiłam w końcu ubrać coś innego niż czarne bluzy i leginsy. Założyłam bordowe rurki i granatowy sweter. Nie miałam ochoty na to żeby się stroić , przecież to tylko sąsiedzi.
- Alex ! Mówiłam ,że już jesteśmy w drodze , a to nie jest jakaś wielka metropolia żeby tyle iść !
- Już schodze gotowa , spokojnie !
- Ale jesteś chuda , powinnaś zacząć jeść , bo ludzie powiedzą ,że dziecko głodze.
- Przed chwilą gdzieś nam się spieszyło, idziemy czy mam wracać do ciemnego pokoju?
- Ruszaj. - ciotka przepuściła mnie w drzwiach.
- To który to dom?
- Ten pare metrów dalej, czerwony.
- Mogłyśmy kupić jakieś ciasto.
- Nie musimy, to moja przyjaciółka jeszcze z licealnych czasów. Nie obrazi się jeśli zjemy jej troche ciasta. Kocha je piec.
- To chyba dobrze dla jej synów.
- Pewnie tak. Wchodź śmiało.
- Kasiu ! Jesteśmy !
- Och , ile można ! - odpowiedział głos dobiegający z pokoju obok. Pewnie z salonu.
- Dzień Dobry.
- Dzień Dobry. Alex, tak? - zapytała przyjaźnie blondwłosa kobieta.
- T-tak.
- Oj nie wstydź się tak. Czekaj nie ściągaj kurtki. Jaaake!
- Dobrze ci zrobi jak wyjdziesz do ludzi. - oznajmiła mi ciocia.
- Ale... - w tym momencie po schodach zszedł wysoki, przystojny brunet , który zmierzył mnie wzrokiem na samym początku.
- Jake to jest Alex. Nasza sąsiadka , może zabrałbyś ją gdzieś w miasto , pokazał pare miejsc albo przedstawił paru kolegom.
- Właśnie miałem wychodzić. Chcesz możesz dołączyć. - odparł zadowolony.
- Chyba nie mam wyboru. - odpowiedziałam obojętnie.
- To chodźmy.
   Długo szliśmy w ciszy , chciałam zapytać gdzie idziemy , ale byłam zawstydzona. Nie mogłam z siebie nic wydusić. Czemu on nie zacznie rozmowy? Zawsze to oni zaczynali.
- Tooo..Alex? Nie zapytasz dokąd cie ciągne ? - zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.
- No więc Jake? Dokąd idziemy Jake?
- Na skatepark. Palisz? Pijesz? Cokolwiek?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.
- Tylko mi tutaj nie gadaj jak bardzo niszcze sobie piciem zdrowie , jasne?
- Nie mam zamiaru.
- Ogólnie to wydajesz się spoko. Ile masz lat?
- W tym roku siedemnaście.
- Nie wyglądasz. Tak w ogóle to co robisz w tym mieście? Twoja ciotka nigdy nic o tobie nie wspominała.
- Nie było potrzeby. Jeśli trzeba będzie to dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
- Jesteś jakaś inna niż wszystkie,
- Nie tylko ty tak twierdzisz.
- Oo! Kogo ja tu widzę ! Florian zmartwychwstał! Kastiel , a ty?  Cuda widzę , cuda.
- Co ona tu robi? - czerwonowłosy zapytał jak zwykle z "pogodnym " uśmiechem na twarzy.
- A co? Już ci przeszkadzam?
- To nie miejsce dla ludzi takich jak ty.
- Bo co? Bo mnie poleciałam na twoje gierki? Bo nie jestem łatwa jak inne twoje dziewczyny? Krzyżyk na drogę , Kastielu !
- Wracaj ! Nie skończyliśmy !
- Ja skończyłam. - wracając do domu przypomniało mi się o mojej białowłosej przyjaciółce.
- Halo? Rozalia?
- Jezu ! Dziewczyno! Wszyscy myśleliśmy ,że umarłaś tam razem z Niko.
- Nie żartuj tak. Jutro będę w szkole.
- Bardzo dobrze , bo mamy do pogadania.
- Do jutra.
- Buźka.
     Będzie dobrze. Została mi tylko ostatnia wizyta u psychologa , podobno robie duże postępy. Mam nadzieję ,że Rozalia doceni moje zmiany i starania. Jak ona mogła tak zażartować? Jeszcze Kastiel... Jak on mnie denerwuje , myśli ,że wszystko o mnie wie. Ale on nic nie wie! Niech tylko spróbuje jutro w jakiś sposób się do mnie zbliżyć to go zabije na miejscu , co on sobie myśli ? Jak za mną połazi i poudaje zainteresowanie ,że rzuce mu się na szyje i będę szczęśliwa? Po co ja go głupia całowałąm ? Głupia, głupia , głupia idiotka...
- Otwieraj ten cholerny balkon !
- Co?! Kastiel? Ale co ty robisz na moim balkonie?! - otworzyłam chłopakowi drzwi.
- Bawie się w Romeo...
- Zabawne. Po co przyszłeś?
- Jesteś dziwna.
- To nie ja wchodze ci do domu przez balkon.
- A mogłabyś.
- Co?
- Zależy mi chyba.
- Co??
- Nic.
- Pocałuj mnie.
- Czego ty ode mnie oczekujesz.
- Żebyś mnie teraz pocałował.
- A później?
- Nie wiem. Chciałabym żebyś był.
- Już na mnie trafiłaś , masz przejebane.
- Wiem. Bądź mój , tylko mój. Nie chce być już sama. Tak zależy mi , mi też chyba zależy.
- Będziesz moja , a ja będę twój.
- Teraz dostane buzi? - wtuliłam się w czerwonowłosego chłopaka.
- Do jutra.
- Nie idź jeszcze.
- Mam zostać aż zaśniesz?
- Tak.
- A twoja ciocia?
- Wróci później.
- Dobranoc. - chłopak podniósł mnie i położył na łóżku , kładąc się obok.
      Byłam lekko oderwana już od rzeczywistości. Byłam śpiąca. Czułam się tak bezpiecznie. Ale zaraz co ja robie? Nie tak wszystko miało wyglądać. Przecież ja go nie znam , nie chce cierpieć przez własną głupote. Chyba za późno.
 

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 9- Ciepło mleka

Mój najlepszy przyjaciel nie żyje od godziny , a ja? Ja siedze w samochodzie Kentina i jestem w drodze do jego mieszkania. Dalej nie wierze w to , że Niko już nigdy więcej się nie odezwie , nie przytuli , nie pomoże... Wiem , że mimo wszystko umierając był szczęśliwy.
- Myślisz o nim? Ja też.. - widać i słychać było jego rozpacz.
- To wszystko jest dziwne.
- Co masz na myśli?
- To tak jakbym traciła każdego po koleji.
- Przynajmiej wiesz co to znaczy trudne życie. Zawsze są plusy i minusy.
- Tęsknie za nim , ty nie?
- Jasne , że tak. Ale patrząc na to z drugiej strony to już nie cierpi , nie męczy się i udało mu się.
- Co się udało? Pocałować mnie?
- To też , ale wyznał to co chciał , przytulił , pogadał.
- Masz racje pewnie jest szczęśliwy.
- Zaraz będziemy pod domem.
- Twój tata na pewno nie będzie zły ?
- Nieee...zawsze cie lubił. Poza tym i tak go nie ma. Są święta ,więc jest u babci.
- To tak jak moja ciocia.
- Masz klucze , ja wezmę walizke.
- Jeszcze raz dziękuje.
  Kentin mój niski brunet w sumie już wyższy ode mnie ...też wychowywał się w niepełnej rodzinie jak ja i Niko , tylko , że on miał tate . Jest starszy o dwa lata , poznaliśmy się w bardzo prosty sposób. Mieliśmy może po 10 lat , szłam z Niko korytarzem , jak zwykle uczepiło się nas czterech starszych chłopaków i właśnie wtedy Ken stanął w naszej obronie obrywając przy tym jako jedyny. Od tamtej pory jakoś zaprzyjaźniliśmy się. A co do tematu szkoły wojskowej to wszystko jest powiązane z jego tatą , który jest wojskowym. Nie mógł patrzeć na to jak jego syn obrywa i wysłał go do szkoły wojskowej z internatem. Spędził tam cztery lata. Na dzień dzisiejszy jest wysportowany, umięśniony, wysoki i przystojny.
   Wszedł za mną do mieszkania. Stwierdziłam , że kompletnie nic się nie zmieniło. Zresztą co się dziwić skoro nie ma ich często w domu.
- To co może ciastka i mleko?? - zapytał chłopak szczerząc się.
- Czy to te same ciastka co za naszych czasów?- cicho zaśmiałam się.
- No jasne , że tak !
- To możesz dać. Musze na chwile cie przeprosić i zadzwonić do przyjaciółki.
- Masz pięć minut , pamiętaj !
 Wybierając numer do Rozy troche się wachałam, ale stwierdziłam , że naprawde chce mieć przyjaciół. Po dłuższym czekaniu aż odbierze, wkońcu odebrała.
- Cześć Rozalia.
- No hej. Jak tam u Ciebie?
- Jakoś się trzymam , a u Ciebie?
- Dobrze. Właśnie siedze z chłopakami i pytają kiedy wracasz. - słyszałam zadowolenie w głosie Rozy. Troche nieodpowiednio do sytuacji.
- Pewnie nie będzie mnie jeszcze w szkole przez pierwsze dni. Mam tu pare spraw do załatwienia z Kentinem.
- KIM JEST KENTIN?! - słychać było w tle głos Kasa.
- Mam po Ciebie przyjechać jak będziesz chciała wracać? - zapytała moja przyjaciółka.
- Nie , wróce z kimś innym. Musze kończyć , cześć.
- Alex! Moja kochana przyjaciółko! - słysząc słowa Kentina odrazu do niego wróciłam.
- Słucham Cię , mój drogi przyjacielu.- Oboje jakoś zapomnieliśmy o wcześniejszych problemach i cieszyliśmy się sobą.
- Tak na serio to masz tego chłopaka czy nie? - zapytał poważnie.
- Nie mam. A co znowu chcesz do mnie zarywać jak kiedyś? - odpowiedziałam żartobliwie.
- Żebyś wiedziała. Zawsze mi na tobie zależało.
- Chyba mi na kimś innym zależy. Zaskoczyłeś mnie...przecież Noah?
- Tak mam dziewczyne , ale to nie ta.
- To jej o tym powiedz , możesz ją tym ranić.
- A ty na pewno nikogo nie ranisz? Masz spontaniczny charakter, dobrze o tym wiesz , poza tym nikt nie jest idealny , prawda Alex?
- Czy ty coś sugerujesz?- Zapytałam zszokowana jego zachowaniem.
- Na razie jeszcze nie. Pamiętaj tylko tyle , że często odpychasz od siebie ludzi ,którzy chcą pomóc. Ciężko z tobą nawiązać kontakt. Zwłaszcza jak masz gorszy dzień albo coś się dzieje. Musisz to opanować , dasz rade. Nie mogę być przy tobie zawsze , dlatego traktuj moje rady poważnie.
- Masz racje , teraz ostatnio też miałam z tym problemy. Cały czas użalałam się nad sobą , pogubiłam się troche , a oni chcieli tylko mnie poznać i pomóc. Myślisz , że teraz mogą traktować mnie tak samo jak ja ich?
- Ludzie są różni , ale nie powinni.
- Oby nie , zmieniając temat...Karen mówiła coś o tym , że mój ojciec wychodzi z więzienia, wiesz coś?
- Pewnie jej się coś pomyliło...mówił wszystkim , że jak nie dostaniesz listu od niego to się zabije i w ten sposób wyjdzie z tego więzienia. - w tamtym momencie zapadła cisza grobowa. Chodziło o ten , który ja chciałam wywalić tak poprostu. Musze go przeczytać... - Alex?
- Przepraszam zamyśliłam się.
- Zauważyłem , to co ciastka i gorące mleko? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Pewnie. - odwzajemniłam jego uśmiechem lekkim uśmiechem. - Wiesz co?
- No co? - zaniósł ciastka do salonu , a ja podążyłam za nim.
- Brakowało mi Ciebie , twoich żartów. - odpowiedziałam siadając na kanape.
- To miło. - usiadł koło mnie.
- Tylko tyle?
- A co mam ci powiedzieć? Znowu , że cie kocham? Że niewyobrażalnie mocno tęskniłem, a nie powinienem?
- Przepraszam.
- Za co?
- Za wszystko. - położyłam głowe na jego ramieniu.
- Wybacze ci jeżeli obiecasz, że będziemy mieć kontakt jak kiedyś.
- Jak ty chcesz to zrobić?
- Listy , skype, sms-y.
- No dobrze , obiecuje.
- W takim razie czas na mleko!
  Wstał niezważając na to czy dalej opieram się o jego ramię. Wypiliśmy ciepłe mleko zajadając się naszymi ciasteczkami. Opowiadaliśmy sobie różne historie, troche wspominaliśmy. Już nie czułam się przygnębiona i nie zanosiło się na to żebym była nawet po wyjeździe stąd, czułam , że dam rade.