sobota, 14 maja 2016

 Jest mi głupio i to strasznie , ale będę musiała teraz zakończyć tutaj dalsze pisanie. Wiem ,że jak coś się zaczyna to powinno się kończyć , ale ja po prostu nie mogę. Jeśli komuś spodobało się to jak pisze to zapraszam tutaj >>>   https://www.wattpad.com/story/71334125-dziewi%C4%99%C4%87
Dziękuje również za miłe słowa pisane w komentarzach pod rozdziałami , choć nie było dużo osób to bardzo wiele dla mnie znaczy. Nie wiem czy jeszcze tu wrócę. Być może. Teraz uznajmy blog za zawieszonego.

wtorek, 22 marca 2016

Informacja

 Wszyscy którzy wyczekują na nowy rozdział , w którym w końcu zacznie się coś dziać bardzo przepraszam za moje lenistwo i brak weny. Jeszcze trochę mi zajmie za nim pojawi się kolejny rozdział. Btw. Życzę wesołych i dobrze spędzonych świąt. Możecie opowiedzieć jak tam u was? Albo polecić mi jakieś dobre anime , jeśli ktoś tutaj ogląda :3 Osobiście  polecam Noragami ;)
                                                                                                                  Miłego Arekusandora
Ps. Mam nadzieję ,że jesteście cierpliwi (:

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 11 - Dachowce

   Obudziłam się w środku nocy, normalnie to co się zdarzyło uznałabym za jakiś chory sen ,ale drzwi balkonu były otwarte , a ja czułam na sobie zapach jego perfum. Męskich perfum. Mogłabym czuć tylko ten zapach do końca życia...ale zaraz? O czym ja myślę? Jak ja pokaże się w szkole? Będę go , przecież unikać. Wyszłam na jakąś idiotkę, co mnie opętało? Co jego opętało? Walić...idę dalej spać.
    Rano balkon był już zamknięty , do pokoju wpadało światło. To ciotka rano odsłoniła okna , co ją tak naszło? Nieważne... Po skończeniu wszystkich porannych czynności zostało mi tylko pół godziny na ubranie się , zdecydowanie za mało. Nawet nie wiedziałam co na siebie założyłam , a co dopiero pamiętała czy na pewno zakluczyłam drzwi , mimo moich starań i szybkiego tempa i tak w szkole byłam niecałe 5 minut po dzwonku. Pierwsza biologia , no pięknie. Wchodzić czy nie? Raz kozia śmierć, mówią. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek. Przez dłuższą chwile tak staliśmy , nie chciałam przekonać się kto to mnie złapał za ten nadgarstek , bałam się , że to Kastiel.
- Hej , Alex długo Cię nie było. Dyrektorka kazała mi z tobą pogadać.
- Ah.. Nataniel to tylko ty , już się wystraszyłam, że..
- To Kastiel? Zrobił ci coś? Może groził? Powiedz to się nim zajmę.
- Nie , nie to nie to. Zresztą to mało istotne. Przepraszam , ale spieszy mi się na lekcje biologi , tobie chyba też powinno.
- Nie teraz , później nam usprawiedliwią. Chodź ze mną. - powiedział stanowczo chłopak.
- Skoro to takie ważne. - Podążyłam za blondynem prosto do pokoju gospodarzy. - Trzymaj, to usprawiedliwienie za półtora miesiąca.
- Byłaś u psychologa?
- Każdy powinien chodzić tam gdzie jest potrzeba i nie wtrącać się w czyjeś życie , nie sądzisz?
- Spokojnie , to mój obowiązek martwić się o uczniów naszej klasy i nie tylko. Pewnie masz zaległości , a niedługo mamy egzaminy semestralne.
- Jakie egzaminy semestralne?
- Są pisane tylko po zakończeniu pierwszego semestru , dlatego nauczyciele nie robią tu dużych testów. Mogą jedynie zrobić kartkówki, których i tak nie robią. Wracając do tematu , dyrektorka zaproponowała abym trochę z tobą powtórzył materiał. Pasuje ci dzisiaj i jutro po lekcjach ?
- Tak , dziękuje. Pierwszy raz spotykam ludzi, którzy aż tak się kimś interesują...to miłe uczucie , ale też dziwne. Dlatego musicie zaakceptować moje zachowanie.
- Nie masz za co dziękować , rozumiem. Tak przy okazji to trzymaj notatki z wszystkich twoich opuszczonych lekcji.
- Dzięki, Nat. - odwróciłam się w kierunku wyjścia.
- Dokąd idziesz?
- No na lekcje. - odparłam zdziwiona.
- Nie opłaca się. Lepiej zostań zjedz śniadanie, zanieś kurtkę do szatni.
- To nie ty powinieneś świecić przykładem i kazać wracać mi na lekcje?
- Zdarzają się wyjątki. - odparł z promiennym uśmiechem.
- To zaraz wracam. - również odparłam z promiennym uśmiechem.
    Mam za sobą już pierwszy semestr , a nie znam prawie nikogo w klasie. Jedynie Nataniel , Kastiel , Rozalia i Iris, to trochę dziwne. W sumie dziwniejsze jest to , że wszyscy tak gadają o jakiejś suczowatej Amber , a ja jeszcze nigdy jej nie spotkałam , może nawet lepiej?
- Dzień dobry. -przywitałam przyjaźnie szatniarkę.
- Dzień dobry , kto tu się tyle spóźnia? - zapytała wesoło starsza kobieta.
- To tylko dzisiaj jakoś tak wyszło.
- Mam nadzieje.
- Miłego dnia ! -powiedziałam z uśmiechem.
    Kolejna lekcja to chemia...zaczyna się dopiero o 12 . Straszne mają tu przerwy między lekcjami. Aż dziwne , że uczniom chce się tu siedzieć.
- Nataniel zapomniałam zapytać..nie wiem czy powinnam. To tylko plotki. - zaczęłam wchodząc do pokoju.
- Opowiadaj , chętnie posłucham.
- No bo jest taka blondynka , podobno straszna z niej szmata. Ma chyba na imię Amber , miałeś z nią kiedyś do czynienia?
- Tak , miałem. Amber to moja siostra.
- P-przepraszam , ja nie wiedziałam.
- To prawda , że jest wredna i potrafi czasem pokazać się z tej dużo gorszej strony , ale bez przesady.
- Możliwe.
- Opowiedz coś o sobie , to dziwne , że jesteś w klasie już tyle czasu , a nikt nic o tobie nie wie. Cała klasa uważa , że jesteś taka tajemnicza.
- Przeprowadziłam się ze stolicy , pewnie pomyślisz, że to głupota , a ja stwierdzam , że życie w takim małym mieście jest lepsze. Mieszkam z ciotką , bo moja mama nie żyje , a z tatą nie mam kontaktu. Ostatnio przeżywałam trudne chwile z przyjaciółmi , dokładniej śmierć jednego z nich.
- Strasznie mi przykro,tak ci współczuje.
- Nie no luz , trzeba sobie radzić. Oo przepraszam , muszę odebrać. - Halo , Karen ? Coś się stało? Bo wiesz ja mam w tych godzinach szkołę.
- Alex ...Jestem w ciąży !!!
- Co? Ale...Zaraz , to super znaczy chyba , sama nie wiem , chyba rozumiesz.
- Ja też sama tego nie wiem. Chciałam żebyś wiedziała , w końcu jesteś częścią mojej rodziny.
- Tak , wiem. Ja się ciesze , że tak bardzo o mnie myślisz , ale teraz naprawdę to nie jest dobry moment. Odezwę się wieczorem.
- Coś nie tak? - zapytał zdezorientowany blondyn.
- Nie po prostu to tylko moja ciocia , ona zachowuje się czasem gorzej niż dziecko.
- Skoro tak uważasz.
- Chciałbyś coś jeszcze wiedzieć?
- Co robiłaś w takiej stolicy? No ze znajomymi?
- W okresie letnim zazwyczaj siedzieliśmy w lesie przy ognisku z gitarą albo jeździliśmy 20 km od stolicy nad jezioro. Wiosną zawsze pożyczaliśmy od wuja Kentina jakieś motory i jechaliśmy na pole. Zawsze mieliśmy jakieś wypady , nie było nudno.
- Pewnie miałaś dużo atrakcji. Nie chciałbym być niemiły , ale zaraz jest dzwonek i muszę czymś jeszcze się zająć.
- W takim razie miłej pracy i do zobaczenia na chemii. - wyszłam tak szybko ,że nie zdążył mi nawet odpowiedzieć. Muszę znaleźć Rozę. Pewnie mnie zabije.
- Cześć , hm..Kim ,tak?
- Ta. Coś nie tak?
- Nie , nie ,ja tylko szukam Rozalii , wiesz gdzie mogę ją znaleźć ?
- Właśnie do nich idę, są w sali A ,chcesz to chodź.
- Dzięki.
- Tak właściwie to jak ty miałaś na imię? - zapytała ciemnoskóra.
- Alexandra , ale błagam mów mi Alex.
- Spoko , ale malutka jesteś. Ile masz tego wzrostu?
- Mam dokładne 160 , ale zapewniam ,że jestem dobra w kosza i siatkę pomimo wzrostu.
- Przekonamy się. Tak w ogóle to czemu nie było cię na pierwszej lekcji ? Czyżby wagary?
- Wagary nie są takie złe , ale nie. Musiałam pogadać z Natanielem , teoretycznie to on zaciągnął mnie.
- Nasz kochany przewodniczący...uważaj na niego ,bo jeszcze się przyzwyczai.
- Do czego?
-  Jeszcze masz czas żeby się przekonać jaki jest naprawdę.
- Brzmi strasznie , ta sala to ta , no nie?
- Ta.
- ROOOOZALIA ! - wykrzyczałam rzucając się na przyjaciółkę.
- Gdzieś ty była ! Miałaś nie być w szkole przez pierwszy tydzień , a nie ponad miesiąc !!
- Wyluzuj , miałam małe problemy.
- Jak zwykle. Tak ogólnie to nie miałaś okazji wcześniej poznać dziewczyn . Violetta ,Melania , Peggy ,ale przy Peggy lepiej uważaj co mówisz.
- Ej ! - krzyknęła z oburzeniem Peggy.
- Resztę już chyba znasz ,mówiąc resztę mam na myśli Kim ,bo Iris znasz.
- Tak, tak. Rozalia musimy pogadać.
- Nie możemy tutaj? W końcu musisz się jakoś zintegrować.
- O tym akurat nie.
- No dobra , sorry dziewczyny.
- Spoko. - odpowiedziały wszystkie równo.
- Chodź,  tam pod schody. - pociągnęła mnie za sobą białowłosa. - gadaj.
- Chodzi o Kasa.
- Domyśliłam się.
- Spałam z nim.
- COO?! Jak ? Co?!
- Ciszeeeej ! Nie w takim sensie jak myślisz. Wbił mi do pokoju przez balkon , później oboje zaczęliśmy coś pierdolić głupiego i zasnęłam w jego ramionach.
- Podobało ci się ,co? - przyjaciółka głupio się tylko uśmiechała.
- No tak ,  ale dziwnie się z tym czuje.
- Jesteście razem?
- Nie wiem.
- To masz okazje się przekonać , bo idzie tutaj.
- Co?! Nie ! Mnie tu nie było ,cześć ! - wbiegłam przez drzwi , które prowadziły na dach szkoły.
    No pięknie , nie mogłam wybrać lepszej drogi ucieczki. Wkopałam się. Co jak mnie widział? Zaraz tu będzie.
- A to mi mówią ,że zachowuje się jak dziecko. - powiedział podchodząc od tyłu i obejmując mnie w talii.
- Nie strasz mnie tak.
- Czemu uciekłaś?
- Bo jestem głupia.
- Nie zaprzeczę. Dalej chcesz buzi , co?
- Nie.
- Co?
- Żartowałam idioto.

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 10 - Rudy na balkonie.

    Minął miesiąc. Czułam ,że będą problemy , ale nie chciało mi się wracać do tej szkoły. Kentin dawno wrócił do internatu , a ja wróciłam do domu po sylwestrze. Moja ciocia nie radzi sobie , widzę ile sprawiam jej trudu , a nic nie robię. Rozalia też dała mi spokój , nie dzwoni od wtedy , może powinnam?
- Nie myśl tyle. - powiedziała ciotka wychylając się zza drzwi.
- Obiecałam sobie ,że po pogrzebie będę żyć normalnie. Jak zwykle zawodze.
- Zacznij od skończenia z żalami , uśmiechaj się troche i bądź miła...może wpuść tu troche światła  - sugerowała jak zwykle uśmiechnięta i pogodnie nastawiona.
- Gdyby to było proste. - położyłam się znowu na łóżku i wzdychałam.
- Jest. Tylko to my wyolbrzymiamy problemy. Schodząc z tematu idę zaraz do sąsiadki , a ty chciałaś zacząć żyć normalnie , chodź ze mną. Ma trzech synów , jest w czym wybierać. - powiedziała wesoło kobieta.
- Zaraz, zaraz , co powiedziałaś ? - zapytałam zdziwiona zachowaniem kobiety.
- Nic. Będziesz miała towarzystwo , a teraz daje ci 15 minut i wychodzimy.
   Pierwszy raz niepotrzebowałąm dużo czasu nad zastanawianiem się co ubrać. Postanowiłam w końcu ubrać coś innego niż czarne bluzy i leginsy. Założyłam bordowe rurki i granatowy sweter. Nie miałam ochoty na to żeby się stroić , przecież to tylko sąsiedzi.
- Alex ! Mówiłam ,że już jesteśmy w drodze , a to nie jest jakaś wielka metropolia żeby tyle iść !
- Już schodze gotowa , spokojnie !
- Ale jesteś chuda , powinnaś zacząć jeść , bo ludzie powiedzą ,że dziecko głodze.
- Przed chwilą gdzieś nam się spieszyło, idziemy czy mam wracać do ciemnego pokoju?
- Ruszaj. - ciotka przepuściła mnie w drzwiach.
- To który to dom?
- Ten pare metrów dalej, czerwony.
- Mogłyśmy kupić jakieś ciasto.
- Nie musimy, to moja przyjaciółka jeszcze z licealnych czasów. Nie obrazi się jeśli zjemy jej troche ciasta. Kocha je piec.
- To chyba dobrze dla jej synów.
- Pewnie tak. Wchodź śmiało.
- Kasiu ! Jesteśmy !
- Och , ile można ! - odpowiedział głos dobiegający z pokoju obok. Pewnie z salonu.
- Dzień Dobry.
- Dzień Dobry. Alex, tak? - zapytała przyjaźnie blondwłosa kobieta.
- T-tak.
- Oj nie wstydź się tak. Czekaj nie ściągaj kurtki. Jaaake!
- Dobrze ci zrobi jak wyjdziesz do ludzi. - oznajmiła mi ciocia.
- Ale... - w tym momencie po schodach zszedł wysoki, przystojny brunet , który zmierzył mnie wzrokiem na samym początku.
- Jake to jest Alex. Nasza sąsiadka , może zabrałbyś ją gdzieś w miasto , pokazał pare miejsc albo przedstawił paru kolegom.
- Właśnie miałem wychodzić. Chcesz możesz dołączyć. - odparł zadowolony.
- Chyba nie mam wyboru. - odpowiedziałam obojętnie.
- To chodźmy.
   Długo szliśmy w ciszy , chciałam zapytać gdzie idziemy , ale byłam zawstydzona. Nie mogłam z siebie nic wydusić. Czemu on nie zacznie rozmowy? Zawsze to oni zaczynali.
- Tooo..Alex? Nie zapytasz dokąd cie ciągne ? - zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.
- No więc Jake? Dokąd idziemy Jake?
- Na skatepark. Palisz? Pijesz? Cokolwiek?
- Nie.
- Na pewno?
- Tak.
- Tylko mi tutaj nie gadaj jak bardzo niszcze sobie piciem zdrowie , jasne?
- Nie mam zamiaru.
- Ogólnie to wydajesz się spoko. Ile masz lat?
- W tym roku siedemnaście.
- Nie wyglądasz. Tak w ogóle to co robisz w tym mieście? Twoja ciotka nigdy nic o tobie nie wspominała.
- Nie było potrzeby. Jeśli trzeba będzie to dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
- Jesteś jakaś inna niż wszystkie,
- Nie tylko ty tak twierdzisz.
- Oo! Kogo ja tu widzę ! Florian zmartwychwstał! Kastiel , a ty?  Cuda widzę , cuda.
- Co ona tu robi? - czerwonowłosy zapytał jak zwykle z "pogodnym " uśmiechem na twarzy.
- A co? Już ci przeszkadzam?
- To nie miejsce dla ludzi takich jak ty.
- Bo co? Bo mnie poleciałam na twoje gierki? Bo nie jestem łatwa jak inne twoje dziewczyny? Krzyżyk na drogę , Kastielu !
- Wracaj ! Nie skończyliśmy !
- Ja skończyłam. - wracając do domu przypomniało mi się o mojej białowłosej przyjaciółce.
- Halo? Rozalia?
- Jezu ! Dziewczyno! Wszyscy myśleliśmy ,że umarłaś tam razem z Niko.
- Nie żartuj tak. Jutro będę w szkole.
- Bardzo dobrze , bo mamy do pogadania.
- Do jutra.
- Buźka.
     Będzie dobrze. Została mi tylko ostatnia wizyta u psychologa , podobno robie duże postępy. Mam nadzieję ,że Rozalia doceni moje zmiany i starania. Jak ona mogła tak zażartować? Jeszcze Kastiel... Jak on mnie denerwuje , myśli ,że wszystko o mnie wie. Ale on nic nie wie! Niech tylko spróbuje jutro w jakiś sposób się do mnie zbliżyć to go zabije na miejscu , co on sobie myśli ? Jak za mną połazi i poudaje zainteresowanie ,że rzuce mu się na szyje i będę szczęśliwa? Po co ja go głupia całowałąm ? Głupia, głupia , głupia idiotka...
- Otwieraj ten cholerny balkon !
- Co?! Kastiel? Ale co ty robisz na moim balkonie?! - otworzyłam chłopakowi drzwi.
- Bawie się w Romeo...
- Zabawne. Po co przyszłeś?
- Jesteś dziwna.
- To nie ja wchodze ci do domu przez balkon.
- A mogłabyś.
- Co?
- Zależy mi chyba.
- Co??
- Nic.
- Pocałuj mnie.
- Czego ty ode mnie oczekujesz.
- Żebyś mnie teraz pocałował.
- A później?
- Nie wiem. Chciałabym żebyś był.
- Już na mnie trafiłaś , masz przejebane.
- Wiem. Bądź mój , tylko mój. Nie chce być już sama. Tak zależy mi , mi też chyba zależy.
- Będziesz moja , a ja będę twój.
- Teraz dostane buzi? - wtuliłam się w czerwonowłosego chłopaka.
- Do jutra.
- Nie idź jeszcze.
- Mam zostać aż zaśniesz?
- Tak.
- A twoja ciocia?
- Wróci później.
- Dobranoc. - chłopak podniósł mnie i położył na łóżku , kładąc się obok.
      Byłam lekko oderwana już od rzeczywistości. Byłam śpiąca. Czułam się tak bezpiecznie. Ale zaraz co ja robie? Nie tak wszystko miało wyglądać. Przecież ja go nie znam , nie chce cierpieć przez własną głupote. Chyba za późno.
 

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 9- Ciepło mleka

Mój najlepszy przyjaciel nie żyje od godziny , a ja? Ja siedze w samochodzie Kentina i jestem w drodze do jego mieszkania. Dalej nie wierze w to , że Niko już nigdy więcej się nie odezwie , nie przytuli , nie pomoże... Wiem , że mimo wszystko umierając był szczęśliwy.
- Myślisz o nim? Ja też.. - widać i słychać było jego rozpacz.
- To wszystko jest dziwne.
- Co masz na myśli?
- To tak jakbym traciła każdego po koleji.
- Przynajmiej wiesz co to znaczy trudne życie. Zawsze są plusy i minusy.
- Tęsknie za nim , ty nie?
- Jasne , że tak. Ale patrząc na to z drugiej strony to już nie cierpi , nie męczy się i udało mu się.
- Co się udało? Pocałować mnie?
- To też , ale wyznał to co chciał , przytulił , pogadał.
- Masz racje pewnie jest szczęśliwy.
- Zaraz będziemy pod domem.
- Twój tata na pewno nie będzie zły ?
- Nieee...zawsze cie lubił. Poza tym i tak go nie ma. Są święta ,więc jest u babci.
- To tak jak moja ciocia.
- Masz klucze , ja wezmę walizke.
- Jeszcze raz dziękuje.
  Kentin mój niski brunet w sumie już wyższy ode mnie ...też wychowywał się w niepełnej rodzinie jak ja i Niko , tylko , że on miał tate . Jest starszy o dwa lata , poznaliśmy się w bardzo prosty sposób. Mieliśmy może po 10 lat , szłam z Niko korytarzem , jak zwykle uczepiło się nas czterech starszych chłopaków i właśnie wtedy Ken stanął w naszej obronie obrywając przy tym jako jedyny. Od tamtej pory jakoś zaprzyjaźniliśmy się. A co do tematu szkoły wojskowej to wszystko jest powiązane z jego tatą , który jest wojskowym. Nie mógł patrzeć na to jak jego syn obrywa i wysłał go do szkoły wojskowej z internatem. Spędził tam cztery lata. Na dzień dzisiejszy jest wysportowany, umięśniony, wysoki i przystojny.
   Wszedł za mną do mieszkania. Stwierdziłam , że kompletnie nic się nie zmieniło. Zresztą co się dziwić skoro nie ma ich często w domu.
- To co może ciastka i mleko?? - zapytał chłopak szczerząc się.
- Czy to te same ciastka co za naszych czasów?- cicho zaśmiałam się.
- No jasne , że tak !
- To możesz dać. Musze na chwile cie przeprosić i zadzwonić do przyjaciółki.
- Masz pięć minut , pamiętaj !
 Wybierając numer do Rozy troche się wachałam, ale stwierdziłam , że naprawde chce mieć przyjaciół. Po dłuższym czekaniu aż odbierze, wkońcu odebrała.
- Cześć Rozalia.
- No hej. Jak tam u Ciebie?
- Jakoś się trzymam , a u Ciebie?
- Dobrze. Właśnie siedze z chłopakami i pytają kiedy wracasz. - słyszałam zadowolenie w głosie Rozy. Troche nieodpowiednio do sytuacji.
- Pewnie nie będzie mnie jeszcze w szkole przez pierwsze dni. Mam tu pare spraw do załatwienia z Kentinem.
- KIM JEST KENTIN?! - słychać było w tle głos Kasa.
- Mam po Ciebie przyjechać jak będziesz chciała wracać? - zapytała moja przyjaciółka.
- Nie , wróce z kimś innym. Musze kończyć , cześć.
- Alex! Moja kochana przyjaciółko! - słysząc słowa Kentina odrazu do niego wróciłam.
- Słucham Cię , mój drogi przyjacielu.- Oboje jakoś zapomnieliśmy o wcześniejszych problemach i cieszyliśmy się sobą.
- Tak na serio to masz tego chłopaka czy nie? - zapytał poważnie.
- Nie mam. A co znowu chcesz do mnie zarywać jak kiedyś? - odpowiedziałam żartobliwie.
- Żebyś wiedziała. Zawsze mi na tobie zależało.
- Chyba mi na kimś innym zależy. Zaskoczyłeś mnie...przecież Noah?
- Tak mam dziewczyne , ale to nie ta.
- To jej o tym powiedz , możesz ją tym ranić.
- A ty na pewno nikogo nie ranisz? Masz spontaniczny charakter, dobrze o tym wiesz , poza tym nikt nie jest idealny , prawda Alex?
- Czy ty coś sugerujesz?- Zapytałam zszokowana jego zachowaniem.
- Na razie jeszcze nie. Pamiętaj tylko tyle , że często odpychasz od siebie ludzi ,którzy chcą pomóc. Ciężko z tobą nawiązać kontakt. Zwłaszcza jak masz gorszy dzień albo coś się dzieje. Musisz to opanować , dasz rade. Nie mogę być przy tobie zawsze , dlatego traktuj moje rady poważnie.
- Masz racje , teraz ostatnio też miałam z tym problemy. Cały czas użalałam się nad sobą , pogubiłam się troche , a oni chcieli tylko mnie poznać i pomóc. Myślisz , że teraz mogą traktować mnie tak samo jak ja ich?
- Ludzie są różni , ale nie powinni.
- Oby nie , zmieniając temat...Karen mówiła coś o tym , że mój ojciec wychodzi z więzienia, wiesz coś?
- Pewnie jej się coś pomyliło...mówił wszystkim , że jak nie dostaniesz listu od niego to się zabije i w ten sposób wyjdzie z tego więzienia. - w tamtym momencie zapadła cisza grobowa. Chodziło o ten , który ja chciałam wywalić tak poprostu. Musze go przeczytać... - Alex?
- Przepraszam zamyśliłam się.
- Zauważyłem , to co ciastka i gorące mleko? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Pewnie. - odwzajemniłam jego uśmiechem lekkim uśmiechem. - Wiesz co?
- No co? - zaniósł ciastka do salonu , a ja podążyłam za nim.
- Brakowało mi Ciebie , twoich żartów. - odpowiedziałam siadając na kanape.
- To miło. - usiadł koło mnie.
- Tylko tyle?
- A co mam ci powiedzieć? Znowu , że cie kocham? Że niewyobrażalnie mocno tęskniłem, a nie powinienem?
- Przepraszam.
- Za co?
- Za wszystko. - położyłam głowe na jego ramieniu.
- Wybacze ci jeżeli obiecasz, że będziemy mieć kontakt jak kiedyś.
- Jak ty chcesz to zrobić?
- Listy , skype, sms-y.
- No dobrze , obiecuje.
- W takim razie czas na mleko!
  Wstał niezważając na to czy dalej opieram się o jego ramię. Wypiliśmy ciepłe mleko zajadając się naszymi ciasteczkami. Opowiadaliśmy sobie różne historie, troche wspominaliśmy. Już nie czułam się przygnębiona i nie zanosiło się na to żebym była nawet po wyjeździe stąd, czułam , że dam rade.


środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 8 - Czarny dzień

  Całą noc spędziłam na krześle oparta o ścianę koło łóżka Niko. Zdążyłam porozmawiać z ciocią, tą moją prawdziwą o całej sytuacji , oczywiście zrozumiała wszystko i powiedziała , że mam zadzwonić jak wszystko będzie proste. Nie rozumiałam jej słów "proste"? No nieważne.
    Noc przegadaliśmy o tym co u nas się działo przez te trzy lata , znaczy o tym co ukryliśmy... Niko nic się nie zmienił , dalej jest moim śmieszkiem. Nad ranem kiedy już udało nam się zasnąć obudził nas mój dzwoniący telefon. To Rozalia.
- H-Halo?
- Jak się czujesz?- zapytała jak zwykle troszcząca się.
- Dobrze. Zapomniałam wczoraj zadzwonić czy dojechałaś, przepraszam.
- Nic się nie stało , wiesz kiedy wracasz?
- Nie wiem , ale chyba nie tak szybko.
- Dzwoń wieczorem , martwie się.
- Okej. Spokojnie jest dobrze.
- Kastiel o Ciebie pytał.
- Wybacz Rozalia , ale to chyba nie jest dobry moment. Do wieczora. - Próbowałam brzmieć jak pełna spokoju osoba ale nie wyszło tak jakoś.
- Alex? - zapytał Niko.
- Tak?
- Trzymaj. - chłopak wyjął z metalowej szuflady klucze.
- Do czego...
- Do twojego domu.
- Ale skąd je masz? Przecież to twoja mama je dostała.
- Jak było najgorzej to myślisz , że gdzie chodziłem.
- Słuchaj Niko... Mój tata podobno wychodzi , to prawda?
- Na pewno nie. Dostał dożywocie. Sam słyszałem.
- Ja już nie wiem.
- Słuchaj pojedź tam teraz z Kacprem , zabierz to co zostawiłem przed drzwiami . Wtedy przyjedź tutaj.
- Przejde się. - Wstałam i wyszłam. Zjechałam windą do izby przyjęć i wyszłam z tego szpitala. Do domu miałam pół godziny tak samo jak z pkp. Jeśli poszłabym przez moją starą szkołe to zaoszczędze sobie 10 minut.
   Kiedy tak szłam...wspomnienia wracały. Miałam fajne dzieciństwo pomijając te gorsze chwile. Musze przestać zachowywać się jak ta najbardziej pokrzywdzona przez los. Kastiel miał racje , ciągłe użalanie nic mi nie da. Odpycham od siebie osoby. Może znowu potrzebuje psychologa. Zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam kiedy minęłam moją szkołe.
- Aleeex ! - zawołał znany mi głos.
- Hee? - odwróciłam się żeby zobaczyć kto mnie woła , ale już byłam przytulana przez... Kentina?
- Jak dawno... - chłopak uwolnił mnie po chwili ze swojego uścisku.
- Kentin to ty?! Jesteś wyższy! Ta szkoła wojskowa dużo ci chyba pomogła. - powiedziałam uśmiechając się na widok kolegi.
- Tak to prawda. A jak tam u Ciebie ? Jak się czujesz?
- Jest dobrze, jeśli chcesz to możesz się do mnie dołączyć i iść ze mną do starego mieszkania.
- Chętnie. Ale wyładniałaś. Jesteś jeszcze ładniejsza niż byłaś. Pewnie masz już chłopaka , co? - chłopak zaśmiał się.
- Dzięki , też mogę powiedzieć , że jesteś przystojny. Nie mam chłopaka, ale założę się , że ty masz dziewczyne. - policzki dziwnie mnie piekły , pewnie zarumieniłam się.
 - Mam dziewczyne. Ale teraz to jesteśmy pokłóceni, mamy taką małą przerwe. Noah ma strasznie wybuchowy charakter.
- U mnie sytuacja jest dziwna.
- Nie tylko u Ciebie. To chyba już tutaj nie? Chyba dobrze pamiętam. Ostatni raz byłem tutaj u Niko. Właśnie w ten dzień... - towarzysz otworzył mi drzwi.
- Zaraz, zaraz to ty też o tym wiedziałeś? Czemu ja dowiaduje się ostatnia?
- Musiał najpierw pogodzić się z tą całą sytuacją. On czuje sie najgorzej.
- Masz racje , o czym my w ogóle tutaj rozmawiamy. No to jesteśmy.
- Byłaś u niego? Dał ci klucze.
- To też wiedziałeś o tych kluczach?
- To ja mu pomagałem to wszystko ogarnąć. Dwa lata temu wyszłem ze szkoły wojskowej , strasznie dziwiło mnie to , że ciebie nie ma już w naszej szkole. W ogóle wszystko było jakieś dziwne odkąd wyjechałaś. Każdy poszedł w swoją strone.
- Co wy tu zostawiliście, matko. Albumy?A te misie? Dziękuje. Naprawde. Myślałam , że dawno zostały wywalone.
- Czekaj to nie wszystko. W tej szafce Niko zostawił chyba jakiś naszyjnik.
- Naszyjnik? - schyliłam się żeby zobaczyć co to takiego. - Patrz...nasze zdjęcia jeszcze w trójkę , a ten naszyjnik z medalikiem to ten?
- Tak to ten. Otwórz go.
- Nasze zdjęcie. Patrz jak tu wyglądaliśmy. Miałeś jeszcze okulary , a Niko aparat na zęby...
- To wszystko wydaje się tak niedawno , pamiętam jeszcze jak jeździliśmy do lasu nad to jezioro , a później zbudowaliśmy szałas.
- Tak, też to pamiętam. Albo te nasze ogniska , właśnie grasz jeszcze na tej gitarze?
- Już od dawna nie gram. Wiesz pomoge ci w spakowaniu tego. Są tu jeszcze inne twoje rzeczy tylko musimy się sprężać , chciałbym zdążyć pożegnać się z Niko.
- Wyjeżdżasz gdzieś?
- ... Do dzisiaj dali czas Niko.
- Nie , powiedz , że nie zrobił mi tego. Błagam.
- Zawsze będziemy o nim pamiętać. Jeśli dostane się do jednostki specjalnej to zawsze będę miał w kieszeni nasze zdjęcie. Zawsze.
- Ja nigdy nie zdejmę tego medalika.
- Alex?
- Tak?
- Chodź już , niedaleko mam samochód. Pojedziemy do niego może jeszcze...
- On wiedział kiedy dać mi te klucze , wiedział co robi.
- Gdzieś tu była walizka , spakujmy to jak najszybciej.
- Jest za tobą.
- Alex..prosze cie.
- No dobra.
   Po 15 minutach stałam przed salą i ryczałam. Ken, Karen i Kacper byli w środku. Czułam , że jest źle. Nagle wszyscy wyszli i patrzyli na mnie . O co im chodzi?
- Niko chce żebyś weszła. - po tych słowach poczułam ulgę. Kamień spadł mi z serca. Weszłam odrazu.
- Widzę naszyjnik. Czy to ten?
- Tak. - uśmiechnęłam się ze łzami w oczach.
- Nie płacz. Będzie dobrze.
- Wiem. Musi.
- Musisz być otwarta na innych ludzi. Wiem , że boisz się samotności , dlatego nigdy nie zamykaj się w sobie. Zrób to dla mnie.
- To jest trudne kiedy własnie najbliższe osoby tak cie skrzywdziły.
- Teraz może być już tylko lepiej.
- Dobrze.
- Obiecaj , że zawsze kiedy tu będziesz to nie zapomnisz zajrzeć na grób , że zawsze będziesz dobrze wspominać nasze czasy.
- Obiecuję , że zawsze będę. Nigdy nie przyjdzie mi nawet myśl żeby żałować czegoś.
- Pilnuj naszego Kena. Chciałbym żeby zagrał mi na gitarze na pogrzebie.
- Zagra. Przytulisz mnie ten ostatni raz?
- Przytulę. - nachyliłam się nad chłopakiem i mocno go objęłam. Tak bardzo za tym tęskniłam. Wtedy wszedł Ken.
- Moi kochani tak bez Kena się przytulacie? - wtedy Kentin też dołączył się do nas.
- Niko nie jest ci za ciężko? - zapytałam lekko przerażona. - Niko?
- Alex... On..
- Tak. Wiem. - wtedy odsunęłam się.
- Zdążyliśmy.
- Wolałabym chyba nie zdążyć. Chciał żebyś mu zagrał na pogrzebie.
- Też mi to mówił.
- Najbardziej szkoda mi jego matki. Sama go wychowała , a jeszcze umarł w samą wigilie.
- Trzeba jej powiedzieć. Pójde po nią.
- Nie , ja pójdę.



poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 7 - Mój Niko

 Obudziłam się w swoim łóżku , ale zaraz...nie pamiętam żebym do niego wracała z tarasu. A ta bluza? To nie moje. Na pewno nie Kastiela. To nie jest zapach jego perfum , rękę dałabym sobie uciąć , że to nie jego , więc kogo? Ktoś mnie obserwuje?
  Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek mojego telefonu , leżał obok.. to też dziwne , bo zawsze zostawiałam go na szafce.
- Halo?
- Zaraz u Ciebie będę. -oznajmiła mi Rozalia.
- Ale... - za nim zdążyłam coś powiedzieć rozłączyła się. Nie znam jej za dobrze , ale pewnie będzie tu za 10 minut. Kompletnie nie wiedziałam jak się ubrać , niby to tylko przyjaciel , ale jednak. Stwierdziłam , że najpierw pójdę się odświeżyć. Zdążyłam zrobić tylko to. Rozalia weszła do domu bez pukania.
- Dzień dobry ! - krzyknęła z dołu , chyba nie wiedziała którymi schodami ma iść...
- Do góry ! - odpowiedziałam.
  Zeszłam do niej , już zdążyła wygodnie usiąść na czerwonej kanapie.
- Co to za bluza?? Chyba nie twoja. - roześmiała się. - Kastiela? W sumie nigdy jej u niego nie widziałam.
- Jak to u niego? - zapytałam zdziwiona.
- Jest 8:35. Kiedy mamy pociąg?
- Na 9:15. Ja lepiej pójde się ubierać. Nie rozwal niczego.
- Zaczekaaaj, trzymaj ciuchy.
- Co?
- No ciuchy. Nie będę ich już nosić , więc to taki mały prezent. - podała mi ciuchy z uśmiechem , miała śliczny uśmiech. Nie to co ja.
- Dzięki.
   Gotowa byłam dość szybko jak na mnie . Ubrałam zwykłe czarne rurki , bordową koszulke od Rozalii i czarną bluze. Mam wolne ruchy , dlatego o 9:00 byłyśmy dopiero 10 minut od pkp.
- No to jak tam z Leo? - zapytałam przerywając cisze.
- Ostatnio nie układało nam się dobrze , ale dzisiaj zabiera mnie na lodowisko. - zauważyłam , że bardzo się ucieszyła kiedy zapytałam o to.
- To słodkie , chyba. Nie znam się na takich rzeczach.
- Zawsze możesz na mnie liczyć ! Nie obrazisz się jeśli będziesz miała wracać sama?
- Nie , spokojnie nie chce wam przeszkadzać. Troche musimy przyspieszyć .
   W pociągu bardzo się cieszyłam , nie mogłam przestać się uśmiechać , nie mogłam się doczekać. Ale korciło mnie żeby poruszyć znowu temat poruszony u mnie w domu.
- Rozalia?
- Tak?
- Chodzi o Kastiela.
- Zrobił coś nie tak?
- Nie , po prostu...nieważne już.
- No mów , widze ,że coś męczy cie od początku. - powiedziała troskliwie.
- No bo ta bluza... powiedziałaś, że nigdy u niego takiej nie widziałaś. Byłaś z nim?
- Niee , ja i Kastiel? Niezłe , to ci wyszło . Byliśmy na imprezie . Ja , Lysander, Iris i Kastiel. Wpadliśmy z Lysandrem na to żeby nocować u Kastiela , bo jego mamy nie ma . Często wyjeżdża w delegacje . Iris odprowadziliśmy do domu , bo z nią było chyba najgorzej , a w domu u Kastiela zaczęłam przeglądać jego ciuchy i wyjmować z szaf . Próbowali mnie odciągnąć , ale sama po około 15 minutach  poszłam spać. Nie martw się to było dawno , koniec wakacji.
- Boże jaka ja jestem głupia. - zaczęłam śmiać się sama z siebie.
- Spokojnie , ja też jestem zazdrosna często o Leo.
- Ale ja nie jestem z Kastielem.
- Jeszcze nie.
- Nie będę z nim.
- Jeszcze zobaczymy.
- Patrz! Poznaje już , czyli jesteśmy blisko. - wskazałam palcem na widok za oknem.
- Na pewno tego chcesz?
- Nie, ale musze. Nie byłam tu całe trzy lata. Fajnie znowu zobaczyć to miasto.
- Nie wątpie. Mam nadzieje , że droge bardzo dobrze pamiętasz.
- Tak , nie da jej się zapomnieć.
      Minęło pół godziny i stałyśmy przed drzwiami mojego przyjaciela. Rozalia była zdezorientowana , a ja zmieszana.
- Ty czy ja? - zapytała moja towarzyszka.
- Hm?
- No pukaj na co czekasz. - złapała za moją rękę i zapukałyśmy obie. Otworzyła nam jego mama , była bardzo zdziwiona na mój widok.
- Dziecko , moje dziecko..moja kochana. - rzuciła się na mnie z płaczem. O co jej chodzi?
- Ja też się bardzo ciesze ,że widze ciocie , ale co sie stało ? Niech ciocia mi powie do cholery co tu się wyprawia! Co jest nie tak z Niko?? - nie wytrzymałam.
- Wejdźcie do środka.  - powiedziała dalej smutna kobieta. Obie z Rozalią byłyśmy jeszcze bardziej zagubione. - Jak dobrze ,że przyjechałaś. Miło znowu zobaczyć dziecko , które ciągle widziałam u siebie. Strasznie wyładniałaś . Trzy lata , trzymasz się jakoś?
- Tak. Psycholog dużo mi pomógł .
- Częstujcie się. Może przedstawisz mi swoją koleżanke?
- To Rozalia , moja przyjaciółka . Ona też mi pomaga oswajać się z tą całą sytuacją.
- Bardzo ładne imię. Ciesze się ,że masz przyjaciół kochanie. Twój tata niedługo wychodzi , myślałaś o spotkaniu?
- Nie chce go na razie widzieć.
- Rozumiem. A ty Rozalio opowiedz może coś o sobie.
- Jestem raczej przeciętną dziewczyną , interesuje się bardzo modą. W przyszłości chciałabym zostać stylistką.
- Pewnie trudno było na początku zaakceptować sytuacje rodziców Alexandry . Przez to odróżnia się bardzo od rówieśników.
- Chyba nie rozumiem co ma Pani na myśli? Alexandra? Alex o co chodzi?
- O matko... Alexandra to moje pełne imię , chyba nic dziwnego.
- Rodzice? - zmierzyły mnie obie wzrokiem .
- Błagam nie teraz. Opowiem ci później.
- Przepraszam myślałam ,że wie o wszystkim. - oznajmiła matka Niko.
- Nie do końca. - odparłam.- Nie ukrywając tego po co tu jestem .. jest Niko?
- Nie ma go i nie będzie. - odpowiedź kobiety zamurowała mnie i Rozalie.
- Jak to nie będzie?
- Obiecałam ,że nie powiem ci nic póki...
- Póki co?
- Niko jest chory. Ma raka. Nie ma żadnych szans , ma mało czasu. Właśnie miałam do niego jechać.
- Jak to ma raka?! Ja chce jechać do niego , musze.
- Alex... - powiedziała Rozalia
- Kochanie obiecałam mu.
- Jade do tego szpitala. Rozalia musisz już wracać na pociąg , zobaczymy się po przerwie.
- Nie zostawię cie tak . Pojade z wami.
- Jutro jest wigilia.. masz jeszcze  randke z Leo . A ja chciałabym jechać tam sama.
- Ja nie wiem czy powinnam zabierać Ciebie ze sobą...- oznajmiła mi ciocia.
-To , że Niko jest chory nie znaczy że może być takim egoistą i wszystkich dookoła ranić. - wybiegłam przed klatke , nie mieli nowego samochodu , więc szybko go zauważyłam i stanęłam przy drzwiach. Nikt nie będzie mi mówić co jest dla mnie lepsze , nawet Niko.
- Alex wróć zemną do domu , prosze. Sama powiedziałaś , że jutro jest wigilia i mam wracać. Twoja ciocia?
- Miałyśmy jechać na wieś do babci , zrozumie mnie. Podjęłam już decyzje.
- Zawsze byłaś uparta i stawiałaś na swoim. - dodała moja ciocia. Najpierw pojechałyśmy zawieść Rozalie na pkp , a dopiero później do szpitala. Przez całą droge trzęsłam się jak opętana, ale nie miałam już za złe Niko. Wiedziałam już dlaczego tak się zachowuje , ale jednak nie powinien traktować tak mnie. Gdybyśmy nie byli dla siebie jak rodzina to wyglądałoby to tak , że chce być traktowana najważniej i jak księżniczka. Niko jest i będzie moim najlepszym przyjacielem. Do jego mamy mówie ciociu, bo bardzo jesteśmy ze sobą też zżyte.
- Już jesteśmy. - przerwała mi moje myślenie.
- To idziemy. - wysiadłyśmy obie z auta.
- Nie wystrasz się tylko Kacpra.
- Kim jest Kacper?
- Mój narzeczony. Jest bardzo sympatyczny na pewno polubicie się.
- Pewnie tak. Dużo się zmieniło od kiedy wyjechałam.
- Niko się nie zmienił , nie bój się.
- O to akurat się nie martwie , daeko jeszcze?
- Nie, to tutaj zaraz za rogiem.
- Śpi. - odezwał się za nami męski głos.
- Alex to jest właśnie Kacper. Kacper to jest moja Alex.
- Miło mi pana poznać. - podaliśmy sobie ręce.
- Mi również,ale możemy przejść na ty. Karen dużo mi o tobie opowiadała.
- Ja dowiedziałam się o panu dopiero teraz. - uśmiechnęłam się na rozluźnienie atmosfery.
- Prosze tylko nie Pan. - odwzajemnił mój uśmiech.
- Kacper,chodź pójdziemy po wode dla Niko.- Ciocia wiedziała czego naprawde chciałam. Weszłam do sali. Niko spał. Jest taki blady , a zawsze był opalony. Nie miał już swoich czarnych włosów , ale dalej był przystojny. Złapałam jego rękę.
- Niko...to ja. - obudziłam chłopaka.
- Co ty tutaj robisz?!
- Nie denerwuj się , ja też się ciesze , że się widzimy.
- Ja nie chciałem.
- Wiem. Nie jestem zła. Jesteśmy rodziną.
- Nigdy nie pozwole na to żeby ktoś Ciebie skrzywdził. Pamiętaj , że jeżeli ktoś o Ciebie się martwi albo oferuje pomoc to dzięki mnie. Kochaj ludzi oni tak szybko odchodzą.
- Co ty bredzisz. Niko...
- Wiesz z czym się nigdy nie pogodze?
- Z czym? - zapytałam bardzo zdziwiona.
- Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo Ciebie kocham.
- Niko...
- Przepraszam za każdą chwile w której raniłem najmocniej , ale ranimy tych których kochamy. Wiesz co jest moim ostatnim marzeniem?
- Nie wiem.
-  Chciałbym żebyś mnie pocałowała, prosze. Nie chce umierać z wiedzą , że nigdy tego nie zrobiłem z tobą na serio. - jego oczy zamieniły się w iskierki. Nie mogłam na to patrzeć. Pocałowałam go ostatni raz.
- Kocham Cię , bardzo. - oznajmił.
- Ja Ciebie też , ale nie tak jak ty mnie. Wiesz ciocia , znaczy twoja mama chyba chce się już z tobą widzieć to ja w tym pójde zadzwonić.