Całą noc spędziłam na krześle oparta o ścianę koło łóżka Niko. Zdążyłam porozmawiać z ciocią, tą moją prawdziwą o całej sytuacji , oczywiście zrozumiała wszystko i powiedziała , że mam zadzwonić jak wszystko będzie proste. Nie rozumiałam jej słów "proste"? No nieważne.
Noc przegadaliśmy o tym co u nas się działo przez te trzy lata , znaczy o tym co ukryliśmy... Niko nic się nie zmienił , dalej jest moim śmieszkiem. Nad ranem kiedy już udało nam się zasnąć obudził nas mój dzwoniący telefon. To Rozalia.
- H-Halo?
- Jak się czujesz?- zapytała jak zwykle troszcząca się.
- Dobrze. Zapomniałam wczoraj zadzwonić czy dojechałaś, przepraszam.
- Nic się nie stało , wiesz kiedy wracasz?
- Nie wiem , ale chyba nie tak szybko.
- Dzwoń wieczorem , martwie się.
- Okej. Spokojnie jest dobrze.
- Kastiel o Ciebie pytał.
- Wybacz Rozalia , ale to chyba nie jest dobry moment. Do wieczora. - Próbowałam brzmieć jak pełna spokoju osoba ale nie wyszło tak jakoś.
- Alex? - zapytał Niko.
- Tak?
- Trzymaj. - chłopak wyjął z metalowej szuflady klucze.
- Do czego...
- Do twojego domu.
- Ale skąd je masz? Przecież to twoja mama je dostała.
- Jak było najgorzej to myślisz , że gdzie chodziłem.
- Słuchaj Niko... Mój tata podobno wychodzi , to prawda?
- Na pewno nie. Dostał dożywocie. Sam słyszałem.
- Ja już nie wiem.
- Słuchaj pojedź tam teraz z Kacprem , zabierz to co zostawiłem przed drzwiami . Wtedy przyjedź tutaj.
- Przejde się. - Wstałam i wyszłam. Zjechałam windą do izby przyjęć i wyszłam z tego szpitala. Do domu miałam pół godziny tak samo jak z pkp. Jeśli poszłabym przez moją starą szkołe to zaoszczędze sobie 10 minut.
Kiedy tak szłam...wspomnienia wracały. Miałam fajne dzieciństwo pomijając te gorsze chwile. Musze przestać zachowywać się jak ta najbardziej pokrzywdzona przez los. Kastiel miał racje , ciągłe użalanie nic mi nie da. Odpycham od siebie osoby. Może znowu potrzebuje psychologa. Zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam kiedy minęłam moją szkołe.
- Aleeex ! - zawołał znany mi głos.
- Hee? - odwróciłam się żeby zobaczyć kto mnie woła , ale już byłam przytulana przez... Kentina?
- Jak dawno... - chłopak uwolnił mnie po chwili ze swojego uścisku.
- Kentin to ty?! Jesteś wyższy! Ta szkoła wojskowa dużo ci chyba pomogła. - powiedziałam uśmiechając się na widok kolegi.
- Tak to prawda. A jak tam u Ciebie ? Jak się czujesz?
- Jest dobrze, jeśli chcesz to możesz się do mnie dołączyć i iść ze mną do starego mieszkania.
- Chętnie. Ale wyładniałaś. Jesteś jeszcze ładniejsza niż byłaś. Pewnie masz już chłopaka , co? - chłopak zaśmiał się.
- Dzięki , też mogę powiedzieć , że jesteś przystojny. Nie mam chłopaka, ale założę się , że ty masz dziewczyne. - policzki dziwnie mnie piekły , pewnie zarumieniłam się.
- Mam dziewczyne. Ale teraz to jesteśmy pokłóceni, mamy taką małą przerwe. Noah ma strasznie wybuchowy charakter.
- U mnie sytuacja jest dziwna.
- Nie tylko u Ciebie. To chyba już tutaj nie? Chyba dobrze pamiętam. Ostatni raz byłem tutaj u Niko. Właśnie w ten dzień... - towarzysz otworzył mi drzwi.
- Zaraz, zaraz to ty też o tym wiedziałeś? Czemu ja dowiaduje się ostatnia?
- Musiał najpierw pogodzić się z tą całą sytuacją. On czuje sie najgorzej.
- Masz racje , o czym my w ogóle tutaj rozmawiamy. No to jesteśmy.
- Byłaś u niego? Dał ci klucze.
- To też wiedziałeś o tych kluczach?
- To ja mu pomagałem to wszystko ogarnąć. Dwa lata temu wyszłem ze szkoły wojskowej , strasznie dziwiło mnie to , że ciebie nie ma już w naszej szkole. W ogóle wszystko było jakieś dziwne odkąd wyjechałaś. Każdy poszedł w swoją strone.
- Co wy tu zostawiliście, matko. Albumy?A te misie? Dziękuje. Naprawde. Myślałam , że dawno zostały wywalone.
- Czekaj to nie wszystko. W tej szafce Niko zostawił chyba jakiś naszyjnik.
- Naszyjnik? - schyliłam się żeby zobaczyć co to takiego. - Patrz...nasze zdjęcia jeszcze w trójkę , a ten naszyjnik z medalikiem to ten?
- Tak to ten. Otwórz go.
- Nasze zdjęcie. Patrz jak tu wyglądaliśmy. Miałeś jeszcze okulary , a Niko aparat na zęby...
- To wszystko wydaje się tak niedawno , pamiętam jeszcze jak jeździliśmy do lasu nad to jezioro , a później zbudowaliśmy szałas.
- Tak, też to pamiętam. Albo te nasze ogniska , właśnie grasz jeszcze na tej gitarze?
- Już od dawna nie gram. Wiesz pomoge ci w spakowaniu tego. Są tu jeszcze inne twoje rzeczy tylko musimy się sprężać , chciałbym zdążyć pożegnać się z Niko.
- Wyjeżdżasz gdzieś?
- ... Do dzisiaj dali czas Niko.
- Nie , powiedz , że nie zrobił mi tego. Błagam.
- Zawsze będziemy o nim pamiętać. Jeśli dostane się do jednostki specjalnej to zawsze będę miał w kieszeni nasze zdjęcie. Zawsze.
- Ja nigdy nie zdejmę tego medalika.
- Alex?
- Tak?
- Chodź już , niedaleko mam samochód. Pojedziemy do niego może jeszcze...
- On wiedział kiedy dać mi te klucze , wiedział co robi.
- Gdzieś tu była walizka , spakujmy to jak najszybciej.
- Jest za tobą.
- Alex..prosze cie.
- No dobra.
Po 15 minutach stałam przed salą i ryczałam. Ken, Karen i Kacper byli w środku. Czułam , że jest źle. Nagle wszyscy wyszli i patrzyli na mnie . O co im chodzi?
- Niko chce żebyś weszła. - po tych słowach poczułam ulgę. Kamień spadł mi z serca. Weszłam odrazu.
- Widzę naszyjnik. Czy to ten?
- Tak. - uśmiechnęłam się ze łzami w oczach.
- Nie płacz. Będzie dobrze.
- Wiem. Musi.
- Musisz być otwarta na innych ludzi. Wiem , że boisz się samotności , dlatego nigdy nie zamykaj się w sobie. Zrób to dla mnie.
- To jest trudne kiedy własnie najbliższe osoby tak cie skrzywdziły.
- Teraz może być już tylko lepiej.
- Dobrze.
- Obiecaj , że zawsze kiedy tu będziesz to nie zapomnisz zajrzeć na grób , że zawsze będziesz dobrze wspominać nasze czasy.
- Obiecuję , że zawsze będę. Nigdy nie przyjdzie mi nawet myśl żeby żałować czegoś.
- Pilnuj naszego Kena. Chciałbym żeby zagrał mi na gitarze na pogrzebie.
- Zagra. Przytulisz mnie ten ostatni raz?
- Przytulę. - nachyliłam się nad chłopakiem i mocno go objęłam. Tak bardzo za tym tęskniłam. Wtedy wszedł Ken.
- Moi kochani tak bez Kena się przytulacie? - wtedy Kentin też dołączył się do nas.
- Niko nie jest ci za ciężko? - zapytałam lekko przerażona. - Niko?
- Alex... On..
- Tak. Wiem. - wtedy odsunęłam się.
- Zdążyliśmy.
- Wolałabym chyba nie zdążyć. Chciał żebyś mu zagrał na pogrzebie.
- Też mi to mówił.
- Najbardziej szkoda mi jego matki. Sama go wychowała , a jeszcze umarł w samą wigilie.
- Trzeba jej powiedzieć. Pójde po nią.
- Nie , ja pójdę.
Jakie to smutne... �� Ale piękne ❤❤❤
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością informuję Cię, że Twoje zgłoszenie zostało pozytywnie rozpatrzone i dodane do Katalogu blogów Słodkiego Flirtu.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny i wolnego czasu na napisanie nowych rozdziałów, które będziesz mogła u nas zgłaszać ;)
Cześć. Zobaczyłam twojego bloga na Katalogu i stwierdziłam, że wpadnę. Opowiadanie bardzo mi się podoba. Smutne, ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.
OdpowiedzUsuńW każdym razie na pewno będę tu często wpadać :D
Pozdrawiam i życzę dużo weny :D
Przy okazji zapraszam do mnie mozesz-wiecej.blogspot.com
Dziękuje , miło słyszeć :)
UsuńPrzybyłam!
OdpowiedzUsuńI wiesz co Ci powiem? Chyba zostanę tu na dłużej :).
Czemu? Poniważ masz bardzo fajny, wciągający styl i piszesz krótkie rozdziały, które ja mam czas przeczytać. Muszę jeszcze nadrobić zaległości, ale dam radę ;)
Ps.Serdecznie zapraszam Cie na mojego bloga.
Adres: zpk13.blogspot.com
Mam nadzieję, że wpadniesz, poczytasz i skomentujesz :).
Weny i czasu!!!
Dziękuje , jak tylko znajde chwile to wpadnę :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny. Chyba zostanę na tym blogu stałym bywalcem! Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, o nie. No dobrze, idę już czytać resztę. Zapomniałabym! Przez ciebie znowu ryczałam, znowu! Co ty w sobie masz?! Chyba nigdy się nie dowiem... No dobrze, a więc życzę weny, motywacji i żebyś jeszcze długo nas nie opuszczała
OdpowiedzUsuń~Mey